piątek, 5 czerwca 2009

Biedronki w salonie.

Taką nazwę dałam tym kolczykom i chociaż mój mąż uznał je za wyjątkowo paskudne (nie znosi różu) to mnie się podobają.

A te kojarzą mi się z angielskimi tapetami w róże, więc nazwałam je po prostu "Angielskimi różami"


Tę szczotkę robiłam kilka razy i kilka razy ją zmywałam. Kupiłam ją za całe 3 zł w sklepie "Wszystko za ... zł" i była pomalowana wyjątkowo wredną lakiero-bejcą. W dodatku uparłam się na jej krakanie, całe szczęście, że wystarczyło mi biedronek i koniczynek...

Na koniec łyżka do butów, która sobie leżała w szufladzie i mnie prowokowała, ma więc za swoje i dostała nową szatkę.

1 komentarz:

Jednoskrzydła pisze...

tyle osób ostatnio sięga po biedronki :o) widać czas na lato (tylko gdzie ono, ach gdzie, tak ziąb nastał...brrr)